Coś dla fanów seriali kryminalnych – jeden z tych, które mogły Wam umknąć. Tym bardziej, że ostatnio chyba wszyscy korzystają, z bądź co bądź, świetnego Netflixa.
Broadchurch pokochałam – po pierwsze: za świetną rolę Davida Tennanta, po drugie: za piękny brytyjski akcent całej obsady. Powstała też wersja amerykańska pod tytułem „Gracepoint”, nie ma to jednak jak angielski kryminał. Sama fabuła (przynajmniej 1. sezonu, choć historia z niego odciska piętno na pozostałych częściach) jest dosyć przykra. Na jednej z plaż zostają znalezione zwłoki dziecka, cała społeczność jest wstrząśnięta, ponieważ wszyscy dobrze znali ofiarę i jej rodziców. Dochodzenie ma prowadzić troszkę zbyt rozgadana i nadpobudliwa detektyw, ze skłonnościami do ujawniania szczegółów matce ofiary, z którą się przyjaźni (cały serial zastanawialiśmy się ile procedur zostało naruszonych :D), z detektywem (właśnie D.T), który jest jej zupełnym przeciwieństwem – cichy, opanowany, bardzo profesjonalny.
Dużo zwrotów akcji i morderca, którego nikt by nie podejrzewał, dlatego podejrzewali pewnie wszyscy oglądający. Wieczory coraz dłuższe, więc jeżeli akurat macie chwile na serial, polecam.
foto: materiały prasowe
1 Comment
dahlia
11 lutego 2018 at 18:59Czy wiadomo gdzie można obejrzeć sezon 3 serialu? bo na Netflixie są tylko 2 :((